52
autor: Adam36
MOCNY
Wrzesień 2007 roku był mokry i wietrzny.Byki w ogóle sie nie odzywały.....ktoś tam gdzie s coś słyszał.....ale to tylko leniwe pomruki .....urlop miałem od 15 września....i tak troszkę w duchu liczyłem na przychylność aury....ze może coś się zacznie w lesie dziać......koledzy dali sobie spokój z bykami.....mówili tylko...jak przestanie padać.......weźmiemy sie za nie,ja jednak bylem uparty...i już 16 września siedziałem na ambonie na bagnie,a deszcz strumieniami lal mi sie na głowę przez dziurawy dach....ale jak to mawiał Antos.....na polowanie niema zlej pogody....jest albo dobra...albo bardzo dobra.....wiało niemiłosiernie......ciężko było by usłyszeć przejeżdżający pod ambona czołg bez rury wydechowej, a co dopiero ,delikatnie i cicho stąpającego jelenia.....robiło sie juz widno....siedziałem zrezygnowany,i mokry jak bóbr........nawet osobista bielizna miałem przemoknięta do suchej nitki......
około 7 zrobiło sie troszkę ciszej....wiatr ustał ...i deszcz lżej zaczol siąpić.......przed sobą w młodniku usłyszałem..do dziś nie wiem jakim cudem...bekniecie łani.......zacząłem lustrować,rachitycznie powyginane sosenki na skraju uprawy....lornetka co chwilkę jednak mi parowała......wiec przecierałem...i szukałem dalej...szukałem,szukałem....i w końcu wzrok mój utkwił na szarej plamie pośród sosen.......przetarłem szkła.....i z trudem rozpoznałem kształt jelenia....a dokładnie właścicielki ....prawdopodobnie ...tego beknięcia......dumny z siebie i swojego słuchu...i sokolego wzroku.....wpatrywałem sie w plamę i w końcu rozpoznałem w niej ......żywego jelenia...lecz nie łanie....lecz cienkiego Szostaka...prawdopodobnie.....stwierdziłem ten fakt....po grubszej szyi.....i szeroko rozstawionych łyżkach.....bo właśnie miedzy nimi według praw natury ...powinny sie znajdować tyki......i były......słonce zaczęło wyglądać z za chmur......i w z mojej plamy po chwili utworzył się obraz ...byka.......stał jakiś taki przestraszony....i zmoknięty....nerwowo kręcąc łbem na wszystkie strony.....wiedziałem ze na pewno nie jest tu jedyny.....i nie myliłem się...po chwili mój szostaczek dal potężnego susa w przód i w młodniku mignął mi rudy cień ...o wiele większy od niego....i po chwili usłyszałem stękniecie byka......potem ryk przeszył mokre powietrze w lesie.....az z wrażenia mocniej zacisnąłem ręce na moim Kubusiu...a wiec coś będzie.........na łąkę wyszła lania z cielakiem...potem następna i następna..po chwili było ich już 8 wszystkiego i powoli zaczęły żerować.....Kubuś już leżał na kolanach....czekaliśmy na pana tej chmary...sądząc po ilości łan...pewnie to nie byle kto...wiec wolałem być gotowy ......wreszcie sie ukazał...szedł z nisko pochylonym łbem na którym miał sporo...i to nawet powiedziałbym..dość sporo......lornetka do oczu.....szesnastak nieregularny w wieku około 10 lat..może więcej...stary ..łowny byk....zatrzymał się na chwilkę ..ja milem już Kubusia przy oku.....komora..i bach......strzał targnął porannym lasem...byczysko nawet nie zaznaczyło strzału....przyspieszył tylko ..lecz po chwili zaczął pływać.....po kilkudziesięciu metrach padł na bok........i z traw widać było tylko wystające tyki z jasnymi grotami ...lśniącymi w porannym słońcu.leżał...pisał testament.
Po kilkunastu minutach zszedłem powoli z ambony i podszedłem do byka....leżał na brzuchu ...z wieńcem opartym i sosenkę...jakby do fotografii.....był mój....byk ważył 167 kg po wypatroszeniu...wiek wyceniono na 13 lat....wieniec nieregularnego szesnastaka ważył 6,700kg...pięknie operlony,ciemny do dziś stanowi jedna z perełek moich trofeów...
DARZ BÓR
P.S
;;Szóstaka'' strzeliłem w zeszłym roku.....czyli trzy lata po tamtym spotkaniu....niestety jego wieniec nie był zbyt imponujący bo w wieku 6 lat nasadził zaledwie nieregularnego dziesiątak z bardzo cienkimi i jasnymi tykami...... ważył 120kg.