28
autor: Adam36
MYŁKUS
Każdy z nas na pewno widział albo ma na swojej scianie parostki Myłkusa.
Na mojej scianie te kozły mają szczególne miejsce.Przez 15 lat mojej przygody ze strzelbą troszkę tych rodzynków nazbierałem co zawdzięczam swojej pasji i uporowi…
Zapadłem na ,,myłkusice szaloną’’dawno temu pewnego majowego ranka kiedy to wśród krzaków nad rzeką Osobłogą wypatrzyłem koziołka ..z jednym parostkiem na dodatek dziwnie powykręcanym i grubym…..po strzale okazalo się ze był i drugi parostek…tyle że krótki płasko przylegający do głowy rogacza,cudowny mylkus..pierwszy i chyba najbardziej oryginalny ze wszystkich które strzelilem….a strzeliłem ich aż….albo tylko 12 sztuk…..na 38 strzelonych rogaczy…..wiele razy tropilem i oglądałem po kilka ladnych rogaczy dziennie…i nie strzelałem,szukalem myłkusow…zawsze gdzies są..tylko trzeba ich poszukac.
…Wstałem około godziny 3 rano…wieczorem miałem już wszystko przygotowane…spakowany plecak,kanapki itp..Najciszej jak mogłem zrobiłem sobie kawkę, którą wypiłem na studni przed domem wsłuchując się w śpiew słowika który darł się w niebogłosy jak by go cos dusiło..Okolo 4 wsiadlem na rowerek i ruszyłem nad rzekę oddalona od mojego domu jakieś 5 km….Jechałem powoli nasłuchując odgłosów budzącej się ze snu przyrody..ciepłe powietrze owiewało mi twarz a w głowie kołatały się różne myśli głównie te związane z kozłami ,hehe…Miałem już na swoim koncie kilka rogaczy,ale wiecie jak to jest,zawsze jak ide czy jade na polowanie czuje się jak by był to pierwszy raz…..Dojechalem do mostu na,,AMERYKANIE’’nazwa wziela się z tąd iż ponoc kiedyś w tym miejscu znaleziono w rzece zwłoki żołnierza w amerykańskim mundurze….jest nawet mały stalowy krzyż,…ponoć postawili go tu jacyś ludzie zaraz po wojnie…Schowałem mój rowerek pod mostem…i ruszyłem wzdłuż rzeki w kierunku wsi Rzepce…Osloboga to mala rzeczułka wpadajaca do Odry w Krapkowicach.Tereny te zawsze mnie fascynowały.Rzeczka dzika i zarośnieta,pełno krzaków,trzciny..istna dzicz…często polowałem tu na kaczki czy pizmaki których było tu zatrzęsienie….Jest tam też kilka remiz śródpolnych w których były sarny i dziki ,oczywiście z przewagą saren
Kiedy tak sobie maszerowałem wzdłuż rzeki z zamyślenia wyrwało mnie szczekanie kozła..robiło się już jasno wiec od razu przykucnolem w trawie…i zaczełem wypatrywać drania który swoim szczekaniem ogłaszał wszystkim mieszkańcom tej zielonej krainy moje przybycie,w złych zamiarach…..Przed soba zobaczyłem sylwetkę sarny…lornetka do oczu,jednak koza…powoli ruszam dalej przytulając się bardziej do trzcin,staram się jak mogę,aż tu nagle….KWA..KWA..KWA.. z głośnym chlupotem wody zrywa się do lotu kilka krzyżówek…w kozę jakby coś wstąpiło..zerwała się do galopu jak oparzona…i tyle ja widziałem .Pogroziłem w myślach kaczuszkom,,,,Oj spotkamy się tu w Sierpniu,to sobie pogadamy…heheheh…wyszedłem z ukrycia ,bo niema już przed kim się chować ,ale jednak powoli i ostrożnie udałem się w kierunku jednej z remiz…cały czas jednak idąc wzdłuż rzeki, i wtedy zobaczyłem na drugim brzegu w trzcinach rudą plamę ….Kucnołem błyskawicznie.Lornetka do oczu,…niestety nie widzę łba…tylko tusze i cewki[nogi]
Dzieli nas niecałe 20 m…..Kubuś już w gotowości bojowej,serce jak zwykle chce mi wyskoczyć…emocje sięgają zenitu…wreszcie tajemniczy zwierz bez głowy rusza się powoli ,pokazujac mi że wcale nie jest jakimś wybrykiem natury,i posiada głowę,nawet bardzo ciekawą…z dodatkiem..hehehhe….w postaci cienkich szpiców…..uff..alarm odwołany….szpicak..Koziołek jakby wyczuł sprawę że jest nietykalny ,bezczelnie spoglądając spod uzbrojonego łba..kroczył dumnie wzdłuż rzeki po przeciwnej stronie patrząc na mnie dziwnie…Wydawało mi się nawet że jakoś tak z politowaniem.Pewnie myśli sobie teraz,;,ech ty głupia dwu nożna istoto..przecież dzieli nas rzeka..i co mi zrobisz..heheh…..nie dość ze masz tylko dwie nogi,to jeszcze do pasa jesteś mokry jak szczur….ehhhh…ludzie ludzie…’’Pogroziłem mu tylko w myślach…..ponieważ jak będzie się tak zachowywał to marny jego los,następny sezon może być dla niego ostatnim…..Rozbawiony cala sytuacja postanowiłem skorzystać z mojej podręcznej spiżarni i co nieco wszamać….tak tez z wielka ochota uczyniłem..
Po śniadanku z nowymi siłami ruszyłem dalej….Wiecie co mnie najbardziej fascynuje w przyrodzie ; ten moment który własnie nastąpił;……Słonko gdy wychodzi i zmierza na swoje miejsce na niebie…..i wszystko wtedy milknie ,nie śpiewają ptaki,nie Graja świerszcze,zdaje się ze nawet trawa czy drzewa przestają na chwilkę szumieć ,by przywitać wstający nowy dzień,....to jest coś tak pięknego i ruszającego ludzka dusze że właśnie dla takich chwil…warto wstawać rano……człowiek czuje się wtedy tak błogo, …integruje się z tym wszystkim co go otacza po kilku takich przeżyciach zaczyna szanować Matkę Nature,i kochać ją bezgranicznie….
Dzień był cudny…Nawet nie wiecie ile człowiekowi samotnie maszerującemu gdzieś wśród krzaków nad rzeka, człowiekowi z otwarta głowa i sercem takie chwile potrafią dać szczęścia i energii na walkę z szarą rzeczywistością która w końcu i tak go dopadnie.Prędzej czy później.Idąc tak i rozmyślając doszedłem do zakola .Zawsze było tu dużo kaczek,dziś jednak nie było nic….Usiadłem na skarpie.szczerze mówiąc nie chciało mi się dalej iść.Postanowiłem odpocząć i zebrać troszkę rozbiegane myśli,byłem już na wysokości wsi Kornica skąd dobiegały już odgłosy porannych prac gospodarskich,szczekanie piesków,pianie kogutów,kwik kotletów..hehee
Kubuś [mój sztucerek]grzecznie leżał na trawce,wygrzewając na słoneczku swoje wszystkie metalowe części heheh…mój staruszek,a daje mi czasem tyle radości i emocji…pogłaskałem go po wysłużonej kolbie.Ta błoga atmosfera udzieliła się i mnie,
Położyłem się na miękkiej i pachnącej trawce i zasnełem…. Spałem dwie godziny..…pozbierałem się i ruszyłem w drogę powrotną do mojego rowerka.
Byłem już niedaleko mostu kiedy zobaczyłem na drugiej stronie rzeki znajomą rudą plamę
wraca ważniak..postanowiłem obejrzeć jeszcze raz jego imponujący oręż jego dumę hehehe.Kucnołem tak z przyzwyczajenia,lornetka do oczu i……….zdębiałem..To nie on to stary cap a na dodatek z jednym parostkiem.Z emocji Az mi lornetka zaparowała.Rogacz wszedł w krzaki…chyba mnie nawet nie zauważył,oby…..
Najciszej jak moglem załadowałem Kubusia..i wtuliłem się bardziej w trzciny.Kozioł stał w gąszczu,widziałem go lecz bardzo słabo.jest szansa jak nie zmieni kierunku…i pójdzie dalej,wzdłuż rzeki.Siedziałem po turecku w trawie skąd wystawała mi tylko głowa..krzak się poruszył….i rogacz wyszedł na łąkę….już przez lunetę obejrzałem jeszcze raz jego łeb….jedna tyka,dziwna wykręcona ,gruba i czarna….myłkus….
Powoli zjechałem krzyżem po karku i kiedy cap się na chwile zatrzymał strzeliłem.
Padł w ogniu….był mój.Do mostu miałem jakieś 300m,pokonałem ta odległość biegiem..hehe…podskakując po drodze jak baletnica ze szczęścia…heheh widział kto z was baletnice co wazy ponad sto kilo..hehehheheheheh
Na miejscu otrzymałem od św.Huberta jeszcze jeden prezent…a mianowicie druga tykę.
Która była skierowana wzdłuż pyska..w kierunku nosa..dlatego jej nie widziałem,była plaska,nieoperlona i porośnięta scypułem[sierść porastająca poroże przed wytarciem]
Miała jakieś 10 cm,Pierwszy myłkus…..I TAK TO SIĘ ZACZEŁO…….
Od tamtej pory szukam myłkusów ,nie chcę Szostaków..nawet medalowych,jak bym miał wybierać miedzy złotym kozłem a myłkusem..na pewno strzelił bym do myłkusa.
DARZ BOR………..
Tutaj pozwoliłem sobie skopiować taki oto artkół
Wraz z upływem lat, kozły nasadzają coraz mocniejsze poroże, przy czym rzadko odbywa się to poprzez zwiększanie liczby odnóg, najczęściej zwiększeniu ulega masa parostków, i wysokość, uperlenie, wielkość róży. Po osiągnięciu pełnej dojrzałości, kozły podobnie jak jelenie byki zaczynają się uwsteczniać, czyli nasadzać coraz słabsze poroże. Raz jeszcze należy podkreślić, iż ilość odnóg na parostkach nie oznacza wieku zwierzęcia. U sarny, bardzo często występują nieprawidłowości i anomalia w wyglądzie poroża. Mamy więc doczynienia nie tylko z brakiem odnóg na tyce czyli tzw szydlarzami, ale także z wielotykowcami, myłkusami z fantazyjnie powykręcanymi parostakmi często utrudniającymi żerowanie, perukarzami-parostki tworzą dość dużą kostną narośl, której rogacz nie zrzuca jak normalnego poroża, pokrytą przez cały czas scypułem. Powodem powstawania tych wad, mogą być uszkodzenia jąder, mechaniczne uszkodzenia parostków w fazie budowania poroża, czy wreszcie wady dziedziczne. Do bardzo rzadkich przypadków należy nasadzanie niewielkiego poroża przez stare, niepłodne kozy.
W dzisiejszych czasach, do najgroźniejszych wrogów saren, należy zaliczyć wałęsające się, kłusujące psy, które są szczególnie niebezpieczne dla koźląt. Drugim poważnym zagrożeniem są maszyny rolnicze: kosiarki i kombajny. Hodowane w niewoli sarny-kozy przyzwyczajają się do człowieka i oswajają z nim, natomiast kozły, ze względu na silnie rozwinięty terytorializm, sprawiaja wiele kłopotów, są niezależne, a w okresie rui nawet niebezpieczne dla człowieka z uwagi na poroże. Sarna na wolności żyje około 15 lat.