Opowiadania ;)

1
Od małego w rodzinie uchodziłem za bajkopisarza,w dzieciństwie to ja opowiadałem mamie (babci, cioci, siostrom, ogólnie każdemu kto chciał słuchać) bajki. Siostry kiedyś nawet spisały kilka i powstała moja mała książeczka z przygodami Karolka (wyimaginowanego przyjaciela).
Pomyślałem że sprawdzę czy coś mi z tego zostało i naprędce skleciłem kilka zdań, które pragnę oddać wam pod osąd. Śmiało krytykujcie, jeszcze śmielej chwalcie jeśli się spodoba:)

Oto historia chłopaka, który chciał zostać traperem.

Nazywam się Moses Curtis Berkley, urodziłem się w 89 w biednej rodzinie na środkowym zachodzie USA, w malutkim miasteczku Pointless Lake. Ojciec był hydraulikiem, matka nauczycielką w miejscowej szkole. Od małego uwielbiałem przyrodę. Obserwowałem zwierzęta, nawet swego czasu pracowałem na ranczu Willkinsona.
Pewnego dnia spotkałem w barze „Whitetail Deer” gościa imieniem Doc. Stary myśliwy, traper jakich teraz ciężko spotkać. Wiele wieczorów spędziłem słuchając jego opowiadań, historii mniej lub bardziej wiarygodnych. Słuchałem urzeczony o lasach Settler Creeks, łąkach Logger's Point, czy Wodospadach Redfeather River. Wyobrażałem sobie potężne łosie, zgrabne łanie Wirginczyków i rozłożyste poroża Wapiti. Gdy Doc poinformował mnie, że wyrusza na północny wschód nad rzekę Redfeather, nie zajęło mi dużo czasu by podjąć decyzję o wyjeździe. W niecałe 12 godzin pożegnałem się z Ojcem, wyściskałem Matkę i młodsze siostry, spakowałem to co najpotrzebniejsze, zabrałem wszystkie oszczędności i dołączyłem do Doc’a który czekał na mnie na obrzeżach miasteczka w swoim starym wysłużonym Chevrolecie. W ten sposób spełniłem swe dziecięce marzenie, stałem się wolny, rozpocząłem życie trapera.
Redfeather River
Król Rozlewiska.
Nad rzekę Redfeather dotarłem wczesną jesienią 2011. Wszystkie pieniądze wydałem na broń, amunicję i pozwolenia. Nie mniej szczęśliwy wyruszyłem w rozlewiska Redfeather w poszukiwaniu łosi. Całe dnie spędzałem z lornetką przy oczach przemierzając wyspy i wysepki rezerwatu. Noce spędzałem w śpiworze przy ognisku umilając sobie czas graniem na harmonijce. Wstawałem przed świtem, dogaszałem ogień, zarzucałem Trzysetkę na ramie i wyruszałem szukać swojego Byka. Spotykałem klępy czasem mniejsze byki, żaden z nich nie był Tym Jedynym. Schodziłem całe rozlewisko, znałem każdy kamień, każdą kałuże, lecz nigdy nie zapuszczałem się w stronę wodospadów. Któregoś ranka, po nocy spędzonej na słuchaniu ryków łosi gdzieś na północy postanowiłem pójść w górę jednej z odnóg w stronę huku przewalających się wód Redfeather River. Szedłem cicho w skupieniu, myśląc o tych których zostawiłem w Pointless Lake, Gdy z zamyślenia wyrwał mnie potężny ryk. Odruchowo przywarłem do najbliższego kamienia i sięgnąłem po lornetkę. Zacząłem lustrować przeciwległy brzeg skąd, jak mi się wydawało usłyszałem to bydle. Trochę trwało zanim w krzakach niecałe 300 stóp ode mnie zobaczyłem ruch. Przycisnąłem mocniej okulary lornetki, w naiwnej nadziei że pomoże mi to przeniknąć gąszcz zieleni skrywający Króla. Złośliwiec czas, nagle zwolnił niewyobrażalnie. Sekundy zmieniły się w godziny, minuty w tygodnie, w końcu jest… pojawił się, imponujący, dumny, pełen majestatu jak na Króla przystało szedł w sobie tylko znanym kierunku. Podczołgałem się na najbliższy pagórek nie chcąc najmniejszym szelestem uprzedzić Go o mojej obecności. Trzysetka naładowana leży czeka na swój moment, a On, niczego się nie spodziewając idzie w moją stronę. 300, 250stóp… trzysetka już przy ramieniu, muszę przyznać miejsce idealne, lekka górka, leże w trawie przed odsłoniętym brzegiem i widzę jak ogromny Badylarz przemierza odnogę Redfeather River wprost na mnie. Dzieli nas już mniej niż 170 stóp, palec na bezpieczniku, leże i patrzę jak w najpiękniejszy obraz jak do mnie podchodzi. Myślę: „Czas na detronizację Królu”, odbezpieczam sztucer i…

cdn.


Jah bless us

Link:
BBcode:
HTML:
Hide post links
Show post links

Re: Opowiadania ;)

4
Król rozlewiska cz.2

„Nie mogę uwierzyć… Cwana bestia, podpuścił mnie, gotów jestem uwierzyć, że od początku wiedział że tam jestem. Ale przecież nie mógł daleko odejść, cały dzień za nim chodziłem. Wraz z pierwszym brzaskiem wyruszam śladem Króla.”

Nawet teraz gdy przypomnę sobie ten dzień trzęsę się ze złości, złości na samego siebie, bo jak można nie trafić z odległości mniejszej niż 100 stóp? Dwa następne dni spędziłem idąc jego tropem, często słyszałem jego ryk. Tuż przed zmierzchem drugiego dnia udało mi się go wypatrzyć między drzewami, jednak odległość była zbyt duża. Zacząłem się skradać, najpierw powoli skulony przemykałem od drzewa do drzewa, później w czołgając się w niezbyt wysokiej trawie zacząłem mozolnie ale sukcesywnie zbliżać się do Króla. Sytuacja odwrotna do tej sprzed dwóch dni. Leżał nieruchomy, prawdopodobnie spał. Byłem od niego jakieś 600 stóp, czyli już w zasięgu strzału. Dla pewności chciałem podejść jeszcze kawałek. Skradałem się dalej tak ostrożnie jak jeszcze nigdy. Już byłem gotów do strzału, sztucer odbezpieczony, luneta przy oku, wstrzymałem oddech i pociągnąłem za spust. Król zerwał się na równe nogi, przez sekundę stał zdezorientowany zanim zaczął uciekać. Przez moment przemknęło mi przez myśl że spudłowałem. Boże jak straszny to był moment. Poderwałem się z ziemi, podbiegłem do miejsca gdzie leżał i odetchnąłem z ulgą widząc plamy krwi. Ruszyłem w kierunku w którym uciekł. Nie doszedłem go do zmierzchu. Bałem się że po nocy go nie znajdę. Jeszcze przed świtem wyruszyłem z nosem przy ziemi niczym pies tropiący (ach jak bardzo by mi się przydał ów czworonożny przyjaciel, lecz skąd jedzenie dla niego). Minęła godzina nim go zobaczyłem, leżał tak samo jak wczorajszego wieczoru. Niepewny czy śpi czy nie żyje zdjąłem z ramienia sztucer, nabiłem go całując wcześniej pocisk, jak to miałem w zwyczaju, i zacząłem podchodzić go zwolna. Podchodziłem do niego 15 minut cały czas trzymając go na celowniku.

I tu kończy się historia Króla. Ten potężny Badylarz wodził mnie za nos przez prawie 4 dni. Zdecydowanie był to najmądrzejszy zwierz z jakim przyszło mi walczyć. Tak walczyć, zwykłym polowaniem tego nie nazwę, był równym przeciwnikiem i do końca życia zapamiętam te emocje i ten czar polowania na Króla Rozlewiska rzeki Redfeather.


Jah bless us

Link:
BBcode:
HTML:
Hide post links
Show post links
ODPOWIEDZ

Wróć do „Twórczość użytkowników”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości

cron